On: Wiesz, jakoś się nie bardzo czuję.
Ona: Co ci jest?
On: Nie wiem. Źle się czuję.
Ona: Ale co czujesz?
On: Boli mnie.
Ona: Co cię boli?
On: Wszystko. Wiesz ja na pewno mam gorączkę.
Ona: To zmierz. Masz termometr. Głowa cię boli?
On: Nie.
Ona: Gardło?
On: Nie.
Ona: Brzuch?
On: Nie.
Ona: No to co cię boli?
On: Wszystko. Na pewno mam trzydzieści osiem (mierzy gorączkę pojękując).
Ona: Pokaż termometr. Trzydzieści sześć i osiem.
On: A widzisz? Czułem, że mam gorączkę.
Ona: Trzydzieści sześć i osiem to nie jest gorączka.
On: U mnie to jest wysoka gorączka. Ja mam zawsze trzydzieści sześć i sześć. Fatalnie się czuję.
Ona: Pewno masz katar.
On: Tak. Możliwe. Na pewno mam katar. Nawet mi w nosie kręci. Ładna historia. Czułem, że się rozchoruję.
Ona: Nic ci nie będzie. Z kataru się nie umiera.
On: Dziękuję ci za informację. Wiem, że się nie umiera. Ale przyznasz, że przy tak zdrowym organizmie, jak mój, nawet katar jest niepokojący. Ładny gips. W przyszłym tygodniu miałem pojechać służbowo do Warszawy i teraz kto za mnie pojedzie?
Ona: W przyszłym tygodniu będziesz mógł pojechać sam. Sto razy ci przejdzie.
On: Może przejdzie, może nie przejdzie. Z katarem nigdy nie wiadomo. Wiesz co, może by się jednak poradzić lekarza?
Ona: Po co ci lekarz na katar?
On: Jak się zaniedba katar, to można dostać nawet zapalenia płuc. A ja sobie na to nie mogę pozwolić. Kto wie, czy mi się już nie szykuje zapalenie płuc. Czuję, że mi tak rzęzi. O, posłuchaj. (Rzęzi.)
Ona: Przestań sobie wmawiać. Przy zapaleniu płuc ma się wysoką gorączkę.
On: Daj mi aspirynę. Nie mogę łykać. (Łyka.) Nie mogę odchrząknąć. (Chrząka.). Nie mogę oddychać. (Oddycha.) Ach! Ach!!!
Ona: Co się stało?
On: Jest gorzej, niż myślałem. Zimny pot mi ścieka z czoła.
Ona: To woda z okładu.
On: Zabierz ten okład. Przy zapaleniu płuc nie daje się zimnych okładów. (Jęczy.) Ach, jak ja się fatalnie czuję! Daj mi coś.
Ona: Co ci dać?
On: Cokolwiek, tylko żeby pomogło.
Ona: Przestań nudzić. Tyle gadania z powodu kataru.
On: Nawet nie ma komu podać mi szklanki wody. Można umrzeć w tym domu bez żadnego ratunku. Jak myślisz, czy szkarlatyna u dorosłego człowieka jest zawsze śmiertelna? Szkarlatyna się zaczyna od kataru. Wolałbym nie iść do szpitala.
Ona: Oszalałeś? Z katarem do szpitala?
On: Tak. Dla ciebie to wszystko jest katar. Boże, jak mnie trzęsie! Mam większą gorączkę. Czekaj, zmierzę. (Mierzy jęcząc.)
Ona: Pokaż. Trzydzieści sześć i siedem.
On: Co?! Ile?! Przed chwilą było trzydzieści sześć i osiem. Temperatura zaczyna skakać. Na wszelki wypadek postaraj się o penicylinę. Berdzikowskiego uratowali penicyliną.
Ona: Przestań się wygłupiać. Masz katar i wyprawiasz takie hece. Nie ma nic gorszego niż chory mężczyzna.
On: Widzisz? Sama mówisz, że jestem chory. Bardzo po mnie widać? Czy tak źle wyglądam?
Ona: Tak. Okropnie. Jesteś strasznie zmieniony.
On: Naprawdę? I myślisz, że jestem poważnie chory?
Ona: Beznadziejnie.
On: Ale przecież mówiłaś, że mam tylko katar…
Ona: Od kataru zaczynają się najgorsze choroby.
On: Jakie choroby?
Ona: Wszystkie. Ślepa kiszka. Zapalenie mózgu. Złamanie nogi.
On: Od kataru?
Ona: Zawsze.
On: Jesteś pewna, że mam katar?
On: Ja? Kto pierwszy powiedział, że mam katar? Wcale nie jestem pewien, czy mam katar.
Ona: No, to co ci jest?
On: Mnie? A kto ci powiedział, że mi coś jest?
Ona: Mówiłeś, że się źle czujesz.
On: No, to co? Raz się czuje lepiej, raz gorzej. Normalnie, jak każdy człowiek. A ty mi od razu wmawiasz chorobę.