“Chory mąż” Stefania Grodzieńska

On: Wiesz, jakoś się nie bardzo czuję.

Ona: Co ci jest?

On: Nie wiem. Źle się czuję.

Ona: Ale co czujesz?

On: Boli mnie.

Ona: Co cię boli?

On: Wszystko. Wiesz ja na pewno mam gorączkę.

Ona: To zmierz. Masz termometr. Głowa cię boli?

On: Nie.

Ona: Gardło?

On: Nie.

Ona: Brzuch?

On: Nie.

Ona: No to co cię boli?

On: Wszystko. Na pewno mam trzydzieści osiem (mierzy gorączkę pojękując).

Ona: Pokaż termometr. Trzydzieści sześć i osiem.

On: A widzisz? Czułem, że mam gorączkę.

Ona: Trzydzieści sześć i osiem to nie jest gorączka.

On: U mnie to jest wysoka gorączka. Ja mam zawsze trzydzieści sześć i sześć. Fatalnie się czuję.

Ona: Pewno masz katar.

On: Tak. Możliwe. Na pewno mam katar. Nawet mi w nosie kręci. Ładna historia. Czułem, że się rozchoruję.

Ona: Nic ci nie będzie. Z kataru się nie umiera.

On: Dziękuję ci za informację. Wiem, że się nie umiera. Ale przyznasz, że przy tak zdrowym organizmie, jak mój, nawet katar jest niepokojący. Ładny gips. W przyszłym tygodniu miałem pojechać służbowo do Warszawy i teraz kto za mnie pojedzie?

Ona: W przyszłym tygodniu będziesz mógł pojechać sam. Sto razy ci przejdzie.

On: Może przejdzie, może nie przejdzie. Z katarem nigdy nie wiadomo. Wiesz co, może by się jednak poradzić lekarza?

Ona: Po co ci lekarz na katar?

On: Jak się zaniedba katar, to można dostać nawet zapalenia płuc. A ja sobie na to nie mogę pozwolić. Kto wie, czy mi się już nie szykuje zapalenie płuc. Czuję, że mi tak rzęzi. O, posłuchaj. (Rzęzi.)

Ona: Przestań sobie wmawiać. Przy zapaleniu płuc ma się wysoką gorączkę.

On: Daj mi aspirynę. Nie mogę łykać. (Łyka.) Nie mogę odchrząknąć. (Chrząka.). Nie mogę oddychać. (Oddycha.) Ach! Ach!!!

Ona: Co się stało?

On: Jest gorzej, niż myślałem. Zimny pot mi ścieka z czoła.

Ona: To woda z okładu.

On: Zabierz ten okład. Przy zapaleniu płuc nie daje się zimnych okładów. (Jęczy.) Ach, jak ja się fatalnie czuję! Daj mi coś.

Ona: Co ci dać?

On: Cokolwiek, tylko żeby pomogło.

Ona: Przestań nudzić. Tyle gadania z powodu kataru.

On: Nawet nie ma komu podać mi szklanki wody. Można umrzeć w tym domu bez żadnego ratunku. Jak myślisz, czy szkarlatyna u dorosłego człowieka jest zawsze śmiertelna? Szkarlatyna się zaczyna od kataru. Wolałbym nie iść do szpitala.

Ona: Oszalałeś? Z katarem do szpitala?

On: Tak. Dla ciebie to wszystko jest katar. Boże, jak mnie trzęsie! Mam większą gorączkę. Czekaj, zmierzę. (Mierzy jęcząc.)

Ona: Pokaż. Trzydzieści sześć i siedem.

On: Co?! Ile?! Przed chwilą było trzydzieści sześć i osiem. Temperatura zaczyna skakać. Na wszelki wypadek postaraj się o penicylinę. Berdzikowskiego uratowali penicyliną.

Ona: Przestań się wygłupiać. Masz katar i wyprawiasz takie hece. Nie ma nic gorszego niż chory mężczyzna.

On: Widzisz? Sama mówisz, że jestem chory. Bardzo po mnie widać? Czy tak źle wyglądam?
Ona: Tak. Okropnie. Jesteś strasznie zmieniony.

On: Naprawdę? I myślisz, że jestem poważnie chory?

Ona: Beznadziejnie.

On: Ale przecież mówiłaś, że mam tylko katar

Ona: Od kataru zaczynają się najgorsze choroby.

On: Jakie choroby?

Ona: Wszystkie. Ślepa kiszka. Zapalenie mózgu. Złamanie nogi.

On: Od kataru?

Ona: Zawsze.

On: Jesteś pewna, że mam katar?

Ona: Przecież sam mówisz.

On: Ja? Kto pierwszy powiedział, że mam katar? Wcale nie jestem pewien, czy mam katar.

Ona: No, to co ci jest?

On: Mnie? A kto ci powiedział, że mi coś jest?

Ona: Mówiłeś, że się źle czujesz.

On: No, to co? Raz się czuje lepiej, raz gorzej. Normalnie, jak każdy człowiek. A ty mi od razu wmawiasz chorobę.

Leave a Reply